FIRST WEEK IN JAPAN


Przyleciałam w środę wieczorem i tydzień dobiegł końca w mgnieniu oka. Po pierwszych dwóch dniach spokojnie zaaklimatyzowałam  się w towarzystwie modelek z busa i reszty osób z agencji. Głównym językiem jest angielski, ale jest też sporo polek. Mimo to staram się głównie mówić po angielsku, co ku mojemu zaskoczeniu przyszło mi z łatwością. To tak jakbym w reszcie włączyła tryb "angielski" i wszystko stało się prostsze, niż używanie angielskiego w Polsce. Nadal muszę pracować
nad poprawną gramatyką, ale nikt nie ma problemu ze zrozumieniem mnie, a ja spokojnie rozumiem innych. Póki co nie zakolegowałam się jakoś bardziej z nikim oprócz Julki, ale myślę, że to przyjdzie z czasem. Spędzamy razem kilka godzin dziennie, więc mamy sporo czasu na lepsze poznanie się. Tak jak mówiłam, w weekend zwiedzałam, a oprócz tego miałam casting w sobotę i pracę w niedzielę wieczorem. Na swój pierwszy weekend zarezerwowałam zwiedzanie Shibuyi, na której mieszkam, a także park Yoyogi znajdujący się niedaleko dzielnicy Harajuku przez którą przechodziłyśmy w drodze na casting. Wszystkie te miejsca obeszłam względnie, by mniej więcej wiedzieć co jest wokół mnie, ale mam zamiar zgłębić je w wolnych chwilach, czy to w weekend, czy przed castingami, bo czasami zaczynają się popołudniu. W każdym razie, mieszkam niecałe dziesięć minut od stacji metra Shibuya, a tym samym od najbardziej zatłoczonego skrzyżowania na świecie - Shibuya Crossing. Dokładniej jest to skrzyżowanie przez, które codziennie przewija się najwięcej ludzi. Przypuszczam, że idzie w parze z Times Square w Nowym Jorku. Szczerze mówiąc to skrzyżowanie nie zrobiło na mnie, aż takiego wrażenia, ale na pewno jest to bardzo interesujące miejsce. Wokół skrzyżowania rozchodzi się reszta dzielnicy Shibuya, która głównie porośnięta jest niezliczoną ilością sklepów i knajpek. Razem z Julką poszłyśmy przez Shibuya Crossing w stronę Parku Yoyogi, a w między czasie wstąpiłyśmy do sklepu Disneya i zahaczyłyśmy o sklep z pieskami i kotkami w "akwariach", na sprzedaż. Był to przykry widok i spędziłyśmy tam tylko chwilę, bo szkoda nam było patrzeć na te biedne zwierzaki w małych boxach za szybą… Gdy spytałam, czy mogę pobawić się z jednym, by choć na chwilę mógł wyjść z boxu, kategorycznie odmówiono mi. No cóż… Wyszłyśmy i udałyśmy się do Yoyogi, gdzie jak się okazało odbywał się akurat Dzień Ziemi i cały park obłożony był straganami ze zdrową żywnością, lub przyjaznymi Ziemi projektami. Wyglądało to jak festyn i jak się dowiedziałam później, odbywa się chyba co 2-3 tygodnie w tym samym miejscu. Po przejściu przez stragany skręciłyśmy w stronę Omote-Sando ( stacja metra ) i poszłyśmy do wcześniej znalezionej w internecie knajpki wegetariańskiej - Re:Nature. Okazało się to na prawdę świetnym wyborem, bo miejsce nie dość, że było przyjazne weganom i wegetarianom to było także bardzo ładne! Knajpa posiadała 3 piętra i taras. Jadłyśmy w środku ze względu na hałas ulicy i pogorszenie pogody, ale było tam równie przyjemnie. Jedzenie podano nam w bardzo estetycznej kompozycji i okazało się tak samo pyszne. Zamówiłyśmy na spółkę dwa dania - curry warzywne i bajgla warzywnego z sałatką i dodatkami. Oprócz tego dostałyśmy zupy warzywne w gratisie. Szłyśmy tam półtorej godziny i uwierzcie, chciałyśmy się po drodze poddać i zjeść w jakimś bliższym miejscu hahhaha. Warto było iść dalej!
Na drugi dzień miałam pracę i jechałam na nią metrem, a później wzięłam taksówkę. O tym, czy mamy pracę dowiadujemy się zazwyczaj po castingach, dzień wcześniej. Jeśli praca jest w weekend lub w poniedziałek, to w piątek wieczorem dostajemy już o niej detale. Kierowca zawozi nas do agencji i tam odbieramy tzw. Job/Work Sheet na którym są wszystkie szczegóły dotyczące pracy, a także mapa i szczegółowy opis dojazdu. Jest to bardzo pomocne, szczególnie dla młodych osób, które nie miały jeszcze okazji radzić sobie samemu w tak dużym i obcym mieście. Wiadomo, że można to sprawdzić w Google Maps, ale miło i wygodniej, gdy osoba "tutejsza" odpowiednio przygotuje Ci drogę. Poza tym Japończycy są bardzo pomocni i nawet jeśli tak jak w moim wypadku - ma się problem z zakupem biletu to oni za rękę zaprowadzą Cię tam, gdzie potrzeba i pokażą jak zakupić bilet, a myślę, że są także skłonni zakupić go dla nas sami. W Japonii raczej nie trzeba się bać o portfel w metrze, czy bezpieczeństwo nocą na ulicy. Wszyscy są kulturalni, poukładani i jest to niebo, a Ziemia w porównaniu do Polski, czy ogółem Europy. 
U mnie trwa już następny tydzień pobytu, więc za niedługo będę tu mogła napisać więcej o życiu w Tokyo.